Szłam
korytarzem szkolnym zestresowana i rozglądałam się po wszystkich kątach, jakby
szukając znajomej twarzy. Podświadomie rozglądałam się za Alyson i Grace. Kilka
metrów ode mnie typowe plastiki dręczyły jakąś niską brunetkę w okularach.
Chciałam przemknąć obok nich niezauważona, lecz ktoś podstawił mi nogę i
upadłam. W tym samym momencie, gdy dotknęłam ziemi, moich uszu dobiegły głośne
śmiechy. Ludzie śmiali się ze mnie.
- W
Nowym Jorku nie nauczyli Cię chodzić?- wycedziła blondynka, a reszta uczniów
znajdujących się na korytarzu parsknęła śmiechem.
Ignorując
ich zachowanie, pozbierałam książki z podłogi i pobiegłam pędem do wyjścia.
Biegłam, a łzawiące oczy nie ułatwiały mi ucieczki od szkolnej hierarchii
popularności, która dopadła nawet publiczne liceum w Glendale, więc nic
dziwnego, że w kogoś uderzyłam.
♫
Przetarłam
oczy, nie dowierzając, że w mojej głowie uroił się tak realistyczny sen.
Poznając Nicka, oceniłam wszystkich mieszkańców miasta, pomimo próby gwałtu,
która powinna zaćmić przyjacielskie nastawienie Jonasa. Chłopak obiecał, że
przyjdzie po mnie, abym nie musiała sama wprawić się w wir szkolny. Wiedział,
że nie znam tutaj nikogo i zarzekał się, że nie opuści mnie nawet na chwilę na
korytarzu, że przedstawi swoim kumplom oraz, że nie da podpaść owym dziewczynom
ze snu. Opowiedział mi o Alexie i Gregu tyle, że czuję się jakbym ich znała
wieczność. Alex jest inteligentny, ale robi z siebie pajaca, popisując się, na
czym tylko traci. Jest porywczy i impulsywny, działa pod upływem chwili, nie
myśląc o konsekwencjach, które zwykle nadchodzą i nie są kolorowe. Mistrz w
podrywaniu i uwodzeniu kobiet. Greg Garbowsky – faktem jest iż śmieszy mnie
połączenie jego imienia z nazwiskiem jest zabawny, gdyż Greg to podobno człowiek-komik.
Żartuje ze wszystkiego, od ocen, przez związki po jakieś przypadkowy temat,
którym może być codzienny obiad na stołówce. Jest bardzo wygadany i pyskaty.
Nie ma dziewczyny, poświęca się zaś grze na basie. Nick obiecał zabrać mnie
kiedyś do ich tajnej miejscówki, w której spotykają się z chłopakami i próbują
tworzyć coś sensownego. Marzeniem Loczka jest bycie profesjonalnym gitarzystą,
który pogrywa również na perkusji. Wszechstronny to on jest, o czym zdążyłam
się dowiedzieć przez kilka godzin, które spędziliśmy razem.
♫
Słysząc
dźwięk dzwonka, zbiegłam ze schodów, zgarniając po drodze torbę z książkami.
Otworzyłam drzwi, a Nick wszedł do środka.
- Gotowa? – zapytał radosnym tonem.
- Powiedzmy.. A co ty taki radosny? – mówiłam,
jednocześnie nakładając trampki.
- Nie miałem kontaktu z chłopakami przez całe
wakacje, bo ciągle gdzieś wyjeżdżaliśmy. Po prostu lubię szkołę. Ale nie za
naukę. – zaśmiał się pod nosem.
Wstałam, na ramię zarzuciłam torbę i wyszliśmy na
podwórko. Kilka minut szliśmy w milczeniu, ja zdenerwowana, on szczęśliwy.
- Dziękuję, że mi pomagasz..
- Nie ma za co. Powiedzmy, że kiedyś mi się
odwdzięczysz.
Uśmiechnęłam się do niego po raz pierwszy od
przyjazdu tak.. ciepło. Nie był to kolejny grymas, aby mama dała mi spokój na temat
wyjazdu. Tęsknię za Nowym Jorkiem i będę tęsknić już zawsze. Glendale to dla
mnie nadal zwykła mieścina bez większych perspektyw na życie, a NY stolicą
świata.
Zostawiłam tam Aly i Grace wyruszając w pewną
życiowa podróż. Zaczynam tutaj nowe życie, z nowymi znajomymi, ludźmi, których
nigdy nie widziałam. A jednak nie zaszyłam się w pokoju z płaczem, że nie dam
rady, choć ostatnie dni były trudne. Przeprowadzka, próba gwałtu, strach, który
pozostał.
Moje rozmyślania przerwał krzyk jakiegoś chłopaka.
Podniosłam wzrok, który przez całą drogę skupiałam na wypranych wczoraj
trampkach i zobaczyłam dwóch chłopaków uśmiechających się radośnie w kierunku
Nicholasa. Poznałam ich z opisu Nicka, był to Alex i Greg, jego najlepsi
kumple.
- Kopę lat, stary! – krzyknął wyższy z nich.
Podeszli do nas i przytulili się po męsku,
wypowiadając w swoje strony mnóstwo komplementów. Ja zaś stałam, ledwo
powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Jonas, nawet mnie nie przedstawisz?- powiedział
Alex kokietująco się przy tym uśmiechając.
- Jestem Jude.
Zdziwiona odważnym wtrąceniem się w rozmowę
chłopaków, posłałam im najładniejszy grymas na jaki było mnie stać, zwany
potocznie uśmiechem. Rozmawiając i śmiejąc się głośno doszliśmy pod gigantyczny
budynek z czerwonej cegły. Na dziedzińcu, pośrodku którego stała kamienna
fontanna było mnóstwo uczniów. Starszych, młodszych, co to za różnica. Oni byli
stąd, nie tak jak ja. Czułam się jak przybysz z innej planety. Nie wiedziałam
co powiedzieć, dokąd pójść, dlatego szłam za Nickiem, kurczowo trzymając jego
ramienia.
- Złamiesz mi zaraz kości. – wysyczał z bólu po
kilkuminutowej przeprawie przez korytarz. – Chodzimy razem do klasy. Pierwsza
lekcja jaką mamy to biologia. Siadamy razem, więc nie masz się o co martwić.
- Stary, na bioli miałeś usiąść ze mną! Wiesz, że
nie rozumiem nic co mówi Spencer. – krzyknął Greg z oburzeniem.
- Nick, spoko. Na tej lekcji usiądę z kimś innym,
może poznam jakieś koleżanki. Przecież mnie nie zjedzą. – zażartowałam,
wybuchając swoim nerwowym śmiechem, jak zwykle w kryzysowej sytuacji.
- Na biologii Jude usiądzie ze mną. – powiedział
Alex i uśmiechnął się do mnie. Nauczyciel akurat wszedł do klasy, więc
poczłapaliśmy się za nim. – mam nadzieję, że jesteś dobra w te klocki. –
zaśmiał się, siadając w ostatniej ławce pod oknem.
- Zadowolę Cię, bo biologia to moje drugie imię. –
posłałam mu najładniejszy z uśmiechów.
Patrick Spencer – nasz wychowawca i nauczyciel
biologii, wygłosił na początek kilka uwag i spostrzeżeń jakie ma, lecz to tylko
wyuczona regułka. Przedstawił nam swoje oczekiwania co do ocen, zachowania i
udzielania się w życie szkoły, z którym ponoć zawsze jest problem. Alex okazał się
być kolegą z ławki na medal. Zagadywał, rozśmieszał, a wszystko po to, abym nie
przejmowała się faktem, że jako jedyna doszłam do ich klasy. Jednak kiedyś
musiał nastać moment, którego tak bardzo się obawiałam.
- W tym roku do waszej klasy, doszła nowa
uczennica, Jude Lastrange. Mogłabyś powiedzieć nam coś o sobie?
Wstałam z wysoko podniesioną głową i pewną miną,
jednak nie udało mi się opanować trzęsących się nóg i spoconych dłoni.
- Na imię mam Jude, mam siedemnaście lat, jak wy.
Urodziłam się i mieszkałam w Nowym Jorku, więc czuję się tutaj trochę
zagubiona, lecz w głębi mam nadzieję, że Glendale będzie dla mnie drugim NY.
Nauczyciel spojrzał na mnie ze zdziwieniem, zapewne
myśląc, że wymyśliłam to na poczekaniu. Nie ma nic bardziej błędnego. Od dwóch
dni wspólnie z Nickiem obmyślaliśmy te kilka słów, które mogłabym powiedzieć na
początek, aby zrobić doskonałe pierwsze wrażenie, nie tylko przed
nauczycielami, ale zwłaszcza przed rówieśnikami.
♫
Pozostałe
lekcje minęły podobnie, jak pierwsza. Ze szkoły wychodziłam sama, gdyż Alex
miał wizytę u dentysty, a Nick z Gregiem lekcje gry na instrumentach. Przy
fontannie, jak zwykle podobno, siedziała tzw., elita. Od Grega dowiedziałam się
o całej tej szkolnej hierarchii, czyli kto gdzie ma prawo być. Monica Harris ze
swoją świtą, złożoną z Clair, Inessy i Brook, podobno miały do powiedzenia
najwięcej.
- Ej ty! – usłyszałam wołanie i zaczęłam się
rozglądać, jednak nikogo oprócz mnie i wspomnianych dziewczyn na horyzoncie nie
widziałam.
Spojrzałam w ich stronę, a jedna z nich przywołała
mnie ruchem ręki. Zszokowana zachowaniem szkolnych gwiazdeczek, speszona
podeszłam do nich.
- Podobno jesteś tutaj nowa. – powiedziała Monica i
kontynuowała dalej, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony – Więc
nie znasz zasad tej szkoły. Liczą się tutaj tylko osoby z klasą i gracją, a my
się do nich zaliczamy. Więc wybór należy do Ciebie. Chcesz coś tutaj znaczyć,
czy wolisz dzielić z innymi dno społeczne?
Wolałabym być poniżana i kopana na każdym kroku,
niż być jedną z takich plastikowych lal. Nie jestem bezguściem, ale róż to
zdecydowanie nie mój kolor.
Uśmiechnęłam się jednak do nich i powiedziałam
pewnym głosem :
- Dzięki, ale mam już kilku znajomych, których mam
zamiar się trzymać.
Odeszłam od nich, pozostawiając cztery dziewczyny w
totalnym osłupieniu i zakłopotaniu, patrząc na to, że ze szkoły wyszła właśnie
mała grupka uczniów. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna, podeszli do mnie z
szerokimi uśmiechami.
- Ty jesteś tą nową, co nie? – zagadał blondyn.
Kiwnęłam głową, plując sobie za to w brodę, gdyż
zachowałam się jak szara myszka, która nie ma języka w gębie.
- Wpadłaś w sidła Monici? – dziewczyna zadała
kolejne pytanie.
- Tak, zawołały mnie i zapytały, czy chcę coś w tej
szkole znaczyć, jednak z przekonaniem stwierdziłam, że róż to nie mój kolor, a
szufladkowanie ludzi według wyglądu nie należy do mojego hobby. – cała trójka
zaśmiała się z mojej wypowiedzi.
- Jesteś głodna? Może skoczymy na pizzę? –
zaproponował szatyn.
Ruszyliśmy w drogę. Przez około piętnastominutowy
spacer do miejscowej pizzerni dowiedziałam się, że dziewczyna nazywa się Sophie
Logan i mieszka jedną przecznicę ode mnie. Liam Cowell to blondyn, który mnie
zagadał, a szatyn nazywa się Thomas Sitt.
♫
Przez
chwilę poczułam się jakbym była w Nowym Jorku, w jednym z przydrożnych barów i
kłóciła się z Aly i Grace o to, co konkretnie zamawiamy.
- Wiesz, że mam uczulenie na oliwki! – krzyknął
Thom z oburzeniem.
- Jeju uspokójcie się. Wydzieracie się od dobrych
pięciu minut. – powiedziała wkurzona już Sophie. – Zamawiamy pizzę z
kurczakiem, podwójnym serem, szynką, pieczarkami i kukurydzą.
- Wszystko okej, tylko proszę was, bez pieczarek! –
tym razem ja wydałam z siebie jęk niezadowolenia.
Kłótnia o wybór pizzy skończyła się na tym, że
każdy z osobna zamówił sobie mega zapiekankę, według własnych upodobań.
♫
Chłopcy
mieszkali w innej dzielnicy miasta niż my, dlatego rozeszliśmy się od razu pod
pizzerią. Bardzo polubiłam Sophie. Wydawała się być sympatyczna i ciepła. Nie
jest jedną z tych plastikowych dziewczyn, dla których liczy się tylko makijaż i
długość sztucznych paznokci.
- Dziękuję Ci, Sophie. – powiedziałam w trakcie
drogi.
- Za co?
- Za dzisiejszy dzień. Jestem tutaj od kilku dni, a
jesteś jedyną dziewczyną, z którą do tej pory rozmawiałam.
- Kłamiesz. A Monica? – zaśmiałyśmy się.
- Jedyną NORMALNĄ dziewczyną. – podkreśliłam.
- Jeszcze mnie nie znasz. – kolejna fala śmiechu
wypłynęła z naszych ust.
Zapytała o to, czy znam tutaj kogoś oprócz nich.
Opowiedziałam jej o Nicku, pomijając historię z dnia, w którym się poznaliśmy.
Nie należę do osób, które zwierzają się każdej przypadkowo napotkanej osobie.
Zaufanie to dla mnie rzecz święta, w związku i w przyjaźni.
Sophie poinformowała mnie, że za kilka tygodniu w
szkole będzie organizowany biwak integracyjny. Nauczyciele podzielili
wszystkich uczniów na trzy grupy: klasę pierwszą, drugą i trzecią. Tak więc,
będę miała do kogo się odezwać podczas trzydniowego wyjazdu.
Doszłyśmy
w końcu pod mój dom i w tym miejscu pożegnałam się z koleżanką. W domu
odrobiłam krótką pracę domową z biologii i wykonałam rozmowę konferencyjną do
Alyson i Grace. Miło było usłyszeć przyjazne głosy, śmiechy. Dość szybko
położyłam się spać, gdyż jutro miałam na ósmą, a moje problemy z porannym
wstawaniem są ogromne.♪♪♪
Mam nadzieję, że się podoba. Jako, że to dopiero początek mojego blogowania i pisania, chciałabym prosić wszystkich, którym spodoba się moja wyrazili swoją opinię, zawierając w niej uwagi na temat tekstu.